A tymczasem w Danii...

To content | To menu | To search

Marius must die czyli awantura w kopenhaskim zoo

Choć sympatyczna żyrafa Marius została zabita w niedzielę, nadal o sprawie głośno (dla tych, którzy nic nie wiedzą - choć to trudne w dzisiejszych czasach - artykuł na ten temat po angielsku:

http://www.theguardian.com/world/2014/feb/09/marius-giraffe-killed-copenhagen-zoo-protests )

Dyrektor kopenhaskiego zoo tłumaczy w mediach krajowych i zagranicznych swoją decyzję (http://www.b.dk/nationalt/hoer-zoos-direktoer-give-tv-vaert-svar-paa-tiltale-om-giraffen-marius - wideo po angielsku), gazety drukuja komentarze znanych i nieznanych, na fejsbuku tez toczy sie zażarta dyskusja o Mariusu we wszystkich możliwych językach. Wczoraj tamże Iwona zadała pytanie o co właściwie w tym wszystkim chodzi, bo ona nie ma jak niektórych informacji zweryfikować i w ogóle. No więc ja mam, bo jestem w samym oku cyklonu i obawiam się, że niektóre rzeczy wynikają czy są ugruntowane w sztywnych cechach i zachowaniu Duńczyków. Weźmy pierwszą rzecz - termin egzekucji. W Danii wszelkie wydarzenia, urodziny, rocznice, itepe, planuje się tygodnie, miesiące wstecz, zaprasza sie wtedy gości i ustala plan uroczystości, itd. Dyrektor zoo (oraz ogólnie Duńczycy w komentarzach medialnych) mówi, że zabicia żyrafy nie dało się przesunąć albo odwołać, bo była przecież zaplanowana. Serio. A za tym przecież stoi praca wielu ludzi. Poza tym, na co zwracają uwagę przeciwnicy zabicia zwierzaka, dyrektor zaplanował akcję na koniec 6 tygodnia, a wiadomo, że w Danii to początek tygodniowych ferii zimowych. Najwyraźniej była to atrakcja na ferie, jaką były też urodziny tejże żyrafy, czy też jej pierwsze pojawienie się na wybiegu. Tak się przyciąga gawiedź do zoo, proszę państwa. No i odpowiadam Iwonie - tak, na ćwiartowaniu żyrafy były dzieci, widziałam to w wiadomościach. Większość była dorosłych, ale były też dzieci i to w wieku wczesnej podstawówki (pytanie do znajomych z dziećmi - wzięlibyście je na takie show?). Tak, niektóre odwracały się i płakały. W końcu było widać, że to miła żyrafa była… Zapytałam męża, co o tym sądzi i jak większość ludzi tutaj powiedział, że to bardzo dobrze dla dzieci, bo zobaczyły ciekawe rzeczy, np. jak wygląda serce takiego zwierzęcia, dowiedziały się wiele o procesie pompowania krwi do głowy żyrafy (ileś tam metra w górę), zobaczyły jak inne drapieżniki jedzą kawałki Mariusa i mogły zadawać pytania. Podobno ta część trwała aż 3 godziny, czyli sukces. Wyczytałam też gdzieś, że akurat w tym zoo była to pierwsza zabita żyrafa, więc zainteresowanie było duże.


Druga rzecz - zasadność zabicia Mariusa. Przecież eksperci (np. z EAZA) powiedzieli, że tak trzeba zrobić. Bo Marius miał nieodpowiednie geny. Bo nie można go krzyżować dalej. To wszystko dlatego, żeby następne żyrafy miały bardziej wymieszane DNA, itp, itd. W Danii wiara w nieomyślność ekspertów i autorytetów jest przeogromna. I wierzy im się, bo się znają. To naprawdę bardzo zdyscyplinowany naród, chętnie przyporządkowujący się wszelkim regułom. Tym bardziej mi smutno, jak przeczytałam, że podobno krakowskie zoo juz w zeszłym roku chciało pozyskać żyrafę z kopenhaskiego zoo do nowej żyrafiarni. Dokładnie tego gatunku co Marius, dokładnie w tym wieku - do kawalerskiego stada, czyli bez możliwości krzyżowania: http://www.wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,15443569,Dyrektor_zoo_w_Krakowie__Dunczycy_nie_mowia_prawdy.html

No cóż, domyślam się, co by niektórzy na to powiedzieli: dyrektor zoo w Kopenhadze nie kłamie, bo tu ludzie nie kłamią, poza tym jak mówi, że żadne inne zoo nie chciało, nie ma warunków, nie jest w tym samym systemie hodowlanym, to no chyba wie, co mówi, bo jest dyrektorem i już!

I na koniec jeszcze garść komentarzy duńskich: wielkie mi halo zabicie żyrafy, jak się codziennie zabija świnie, krowy, kurczaki itp., to nikt nie protestuje, to normalna kolej rzeczy, dobrze, że dzieci się o tym szybko dowiedzą, przekonają jak wygląda łańcuch pokarmowy. Poza tym w innych ogrodach zoologicznych też tak się robi.

No cóż, może zatem żyrafę trzeba było żywą wrzucić na pożarcie lwom, przecież tak jest na sawannie…

Może zacząć organizować szkolne wycieczki do rzeźni. Przecież to prawdziwe życie, niech się dzieciaki dowiedzą i zobaczą jak miła świnka albo cielaczek zmieniają się w kotleta.

Może pokazywać w szkole filmy i zdjęcia z aborcji (tu Kim zaprotestował, nie, nie z aborcji, to zabijanie, w zoo nie pokazano zabijania, tylko ćwiartowanie), więc pozostanę jedynie przy szczątkach płodów - przecież takie jest życie, to się zdarza….

I na koniec jeszcze taka mała dygresja Bratta, że w ogóle cała sprawa przypomina mu 'Białą wstążkę' Michaela Haneke. Starannie zaplanowane naukowe widowisko. I że dzieci otrzymały bardzo ważną lekcję, nie tylko pierwszą lekcję zabijania. Że oto w zoo, które jest więzieniem i uzależnieniem od człowieka, można trzymać fajne zwierzaki, podziwiać je, przychodzić odwiedzać, ale jak nie pasują do planu, nie trzymają się w określonych normach, można je po prostu zlikwidować. Strzałem w łeb. Nie zapominając wcześniej zwierzakowi podać jego ulubionego dania, np. kanapki z ciemnym chlebem. Ciekawe, że tutaj nikt tego nie zauważył.

Z ostatniej chwili: okazuje się, że w innym zoo w Danii, gdzieś tu na Jutlandii jest następna żyrafa, 7-letnia hybryda, też o imieniu Marius, która jest zbędna i czeka ją śmierć: http://politiken.dk/indland/ECE2206890/endnu-en-dansk-giraf-ved-navn-marius-risikerer-aflivning/. Jak mawia Vonnegut: zdarza się…

Ps. A to całkiem niedawno (czyli w kwietniu 2014) znalazłam w internecie, gorzka parodia Giraffe-gate:

http://www.theglobaledition.com/copenhagen-zoo-kills-four-healthy-staff-members-to-make-space-for-new-employees/