A tymczasem w Danii...

To content | To menu | To search

Szok w Danii czyli niespodzianki na koniec roku

Koniec roku, a raczej jego dwa ostatnie miesiące, przyniosły mi kilka niespodzianek. Pierwsza to taka, że w Danii można nie płacić kilka miesięcy za wykonywaną pracę, mimo, że kontrakt jak wół mówi, że wynagrodzenie jest przelewane do 14 danego miesiąca. Fakt, że duża ta kasa nie była (jak na duńskie warunki), bo praca tylko 8 godzin w tygodniu, ale zawsze. Najbardziej rozczuliło mnie, że za każdym razem tłumaczenie było inne. W pierwszym miesiącu, że kontrakt był podpisany niedawno, więc zapłacą w przyszłym razem z bieżącym miesiącem. W przyszłym miesiącu moje papiery zawieruszyły się nie na tej kupce (pardon!), na której były papiery do przelewów. Po interwencji u pań, które mnie zatrudniały (ale nie z działu księgowego) i ich staraniach, już już mieli mi zapłacić, ale znowu coś się stało, może ktoś był na wakacjach i konto świeciło pustkami. Znowu interweniowałam, pani zatrudniająca mnie pytała w księgowości i finansach, dzwoniła do mnie i coś tam mówiła o różnych terminach przelewów jeśli chodzi o różne stanowiska, a kasy jak nie było, tak nie było. Wreszcie poprosiłam o nazwisko osoby, która moje panie tak zwodziła i napisałam mejla bezpośrednio do jej szefowej (działu tzw.ekonomicznego) i do jej wiadomości, czy następny termin, który podała jest realny i że w ogóle co to za skandal z tym niepłaceniem i takie tam…. Sprawa skończyła się tak, że przelali kasę 11 grudnia za pracę wykonywaną w placówce edukacyjnej od 18 sierpnia. Kontrakt się kończy dziś. I już raczej go nie przedłużą, bo chyba przesadziłam z tym bezpośrednim awanturowaniem się w dziale, który był bezpośrednio odpowiedzialny za ten burdel. Chyba chodziło o to, żeby te zatrudniające mnie panie mogły tam chodzić, dzwonić i mieć coś do roboty. A poza tym, kto to widział tyle stresu przysparzać biednym ludziom…


Druga niespodzianka wiąże się z duńską superprodukcją telewizyjną, serialem ‘1864’. Serial był wyświetlany w niedzielę o 20.00 i miał oglądalność ponad 1 milion widzów na odcinek. Wszyscy sobie ostrzyli zęby na ten serial, bo to 150 lat od pamiętnej i tragicznej wojny w 1864. Powiem tylko, że chybione decyzje króla duńskiego i polityków w tej tzw. II Wojnie Szlezwickiej doprowadziły w tymże roku do całkowitej klęski duńskiego wojska w sporze o południowe tereny Danii, które właśnie wtedy zostały bezpowrotnie stracone. To była porażka porównywalna z klęską powstania warszawskiego. Dania przestała być znaczącą siłą w Europie. Więcej w różnych językach można poczytać tutaj:


http://pl.wikipedia.org/wiki/Wojna_duńska_1864_roku


Serial ostatecznie kosztował prawie 175 milionów koron, ma mnóstwo bitewnych scen z efektami specjalnymi, ‘gwiazdorską’ obsadę i niestety wręcz pławi się w patosie, sentymentalizmie i kiczu. Poza tym trzy pierwsze odcinki miały sceny, które wywołały niesmak i pytanie o zasadność w/w (pierwszy odcinek: scena grupowego onanizowania się kilku chłopców i łapania spermy do słoika; drugi odcinek: seks z krową - zły dziedzic zmusza do tego swojego kumpla; trzeci odcinek: dziedzic gwałci młodą Cygankę). Doszło do tego, że wszyscy zakładali się kto kogo zgwałci albo poćwiartuje w czwartym odcinku.

Po polsku garść informacji i zajawka tutaj:


http://naekranie.pl/aktualnosci/1864-zwiastun-historycznego-serialu-o-wojnie-dunskiej


Następne zdziwienie to eksperyment jak należy traktować młodych radykalnych muzułmanów, mieszkających w Danii, którzy wyjechali walczyć za Państwo Islamskie. Otóż w Aarhus wymyślili, że to typowa młodzieńcza, buntownicza faza i gdy tacy młodzieńcy wracają należy zapewnić im pomoc psychologa i jak najszybciej wdrożyć w zdrowe struktury społeczne czyli zapewnić edukację albo pracę. Dostają zatem niedawni najemnicy sposobność udziału w szkoleniach, praktykach i szerokim wachlarzu zajęć sponsorowanych przez gminy. Jak powiedzie się eksperyment, zobaczymy.


Ostatnia niespodzianka i zarazem niezła rozrywka to był program w dwóch odcinkach o złowieszczym tytule ‘Den dag de fremmede forsvandt’ (Dzień, w którym zniknęli obcy). Był to trzymający w napięciu program przedstawiający prosty eksperyment - oto grupa rodowitych Duńczyków, którzy aktualnie są bezrobotni dostają ofertę pracy, którą normalnie wykonują obcokrajowcy. I tak trzy kobiety w różnym wieku (24-50 lat) mają być pokojówkami w hotelu, jeden młody chłopak ma być kelnerem w tajskiej, rodzinnej restauracji, dwóch facetów po 30stce pracuje w fabryce produkującej palety, innych dwóch w jakieś innej fabryce i dwie panie w gospodarstwie rolnym przy zbiorach sałaty lodowej. Wszyscy dostają zasiłki dla bezrobotnych od państwa i Urzędy Pracy starają się im znaleźć pracę. Mogą się zatem sprawdzić przez tydzień, na płatnym stażu od poniedziałku do piątku, czy praca zazwyczaj wykonywana przez obcokrajowców będzie im się podobała i będzie atrakcyjna finansowo. Praca w hotelu okazała się za ciężka dla wszystkich trzech kobiet, jedna zakończyła eksperyment w trzecim dniu ze względu na problemy z kręgosłupem. Jedyna, która dostała ofertę dalszej pracy w tymże hotelu odmówiła, bo mając troje czy czworo dzieci będzie nadal otrzymywać większe zasiłki niż jej pensja w hotelu (kobieta ma 34 lata i nigdy nie pracowała zawodowo). Chłopak mający staż w restauracji tajskiej w ogóle się tam nie pojawił o umówionej godzinie i nawet nie powiadomił restauracji. Zapytany przez dziennikarza dlaczego nie przyszedł, powiedział, że podliczył sobie wydatki na dojazd i inne i wyszło mu, że zarabiałby tylko 2000 koron więcej niż ma na zasiłku, więc mu się to nie opłaca. Dlaczego nie zadzwonił do restauracji, nie zdradził. W fabryce palet poszło lepiej, jeden z facetów spóźnił się do pracy tylko w drugi dzień (3 godziny) i drugi z nich dostał ofertę stałej pracy, ale też pensja nie była dla niego wystarczająco atrakcyjna, żeby ją wziąć. W drugiej fabryce, położonej gdzieś blisko granicy z Niemcami i zatrudniającej pracowników z Niemiec obaj Duńczycy dostali po tygodniu pracę i ją przyjęli, ale nie przeszkodziło to jednemu z nich cały czas wygadywać, że to skandal, że obcokrajowcy kradną Duńczykom pracę i przez takich jak oni jest tylu bezrobotnych w Danii. Dodam, że z kolegą przy taśmie rozmawiał po duńsku, bo tenże Niemiec, jak wielu w tej fabryce, był z mniejszości duńskiej w Niemczech… Na duńskiej farmie, która przyjęła dwie stażystki jedna zrezygnowała, bo praca była dla niej za trudna fizycznie, a do drugiej gospodarstwo odezwie się przed następnym sezonem. Właściciel bez ogródek powiedział dziennikarzowi, że przez to od lat nie ma żadnych duńskich pracowników, sałatę zbiera się tylko przez pół roku, więc opłaca się to tylko pracownikom z biedniejszej części Europy, bo przez następne pół roku mogą całkiem wygodnie żyć w swoich krajach za 6-miesięczną duńska pensję.

Tak, czy siak ten wielce pouczający i zabawny dla nas program pokazał, że niestety niektóre duńskie firmy po prostu nie poradziłyby sobie bez zagranicznej siły roboczej - http://www.dr.dk/tv/se/den-dag-de-fremmede-forsvandt/den-dag-de-fremmede-forsvandt-1-2#!/

I tak też jest w innych krajach Europy Zachodniej zapewne…..


To jest ostatni wpis w starym roku, życzę Wam i sobie wielu pozytywnych niespodzianek w Nowym. Niech nam się darzy, jak mówią starożytni Słowianie…



Comments

1. On Wednesday, December 31 2014, 17:42 by Agnieszka

... a ja zycze nam wszystkim, zebys rowniez w 2015 nie przestala sie dziwic i byla dalej aktywna bloggerka!
(szczerze mowiac interesowaloby by mnie rowniez Twoje spojrzenie na Polske)

2. On Friday, January 2 2015, 10:12 by hania

No wesoło w tej Danii, nie dziwię się, że tam mieszkasz :-)życzę Ci, żeby w przyszłości płacili Ci jednak w terminie!