Może to będzie blog, a może zupełnie nie. Może felietony, albo moje życie jak serial w stylu gang Olsena albo królestwo von Triera. Bo w końcu jestem w Danii. Więc trzeba to jakoś uwypuklić.
Tak czy siak, w zaistniałych okolicznościach znowu dojrzałam do napisania czegoś od czasu do czasu. Jak to będzie do dupy, wierne grono da znać, mam to jak w banku.
To tyle na ten pierwszy raz z Hadsten w Danii, 16 listopada 2011 roku. Vi ses!