A tymczasem w Danii...

To content | To menu | To search

Ania i Elvira chcą kupić tilbud, czyli narodowy sport Duńczyków i nawet poliglota się może zdziwić


IMG_0241.JPG

Dzisiejszy wpis jest o historii, która zdarzyła się latem, którego prawie nie było tu, w Danii. W lipcu przyjechały dziewczyny z Bilbao, tzn. najpierw na Zelandię, ale potem przemknęły przez Fionię i wpadły na kilka dni do Hadsten. Pojechaliśmy nawet do Skagen, bo w końcu to taki Sopot albo Międzyzdroje i plaża, latarnia morska, świeża ryba. Padać przestało chyba ok. 4 po południu, w ogóle Elvira była cały czas bardzo zadowolona, bo mogła drugi raz tego roku ponosić swoje zimowe ciuchy.... I to nie w zimie! Ale miało być o tilbudzie. W przedostatni dzień dziewczyny się ucieszyły na wizytę w supermarkecie za rogiem. Chciały kupić jakiś napój, który piły w Kopenhadze i się w nim zakochały. Zapytały wprawdzie K. czy się orientuje w którym miejscu go znajdą, ale K. nie zrozumiał albo nie dosłyszał nazwy, to pobiegły same szukać do napitków. I wróciły smutne, że, kurde, co to jest, coś nie tak, napój nazywał się TILBUD, a tu co chwila napisane jest 'tilbud', niekoniecznie przy napitkach tylko... I do dziś nie wiadomo, co one w tej Kopenhadze w knajpie piły. Wiadomo tylko, że poprosiły dwa razy 'tilbud'. No i dostały dwa tilbudy...

Jest to także dowód na to, jak trudny i nieprzewidywalny jest język duński (o czym będzie w innym odcinku też). Dziewczyny znają kilka języków na krzyż, i to wcale nie jakiś dziwnych, wręcz przeciwnie, szeroko są używane te języki w Europie i na świecie. I nie wiedziały, nie skojarzyły, nie rozpoznały słowa OFERTA SPECJALNA w niewinnym tilbudzie. A to słowo ważne w Danii, ważne szczególnie w piątki i soboty, kiedy większość Duńczyków znajduje gazetki supermarketów i innych sklepów w skrzynkach pocztowych. A każda z tych publikacji obowiązuje przez tydzień. I przy śniadaniu albo kawie każdy te gazetki przegląda, chłonie, żeby wiedzieć dokąd w poniedziałek pobiec po zapas śledzi w marynatach, jajka, bułki, szynkę parmeńską, brokuły albo porto Sandemana. I nie ma, że boli, rundkę trzeba zrobić po wszystkich supermarketach w okolicy, bo w każdym inne produkty są aktualnie tilbudami. Taki narodowy sport. Albo gra. I nikt się nie wstydzi, że jest tilbud-hunterem. Ja się też na koniec pochwalę - dziś rano pobiegłam na dół, do Fakty po masło Lurpak za 14 koron sztuka, a nie jak po wprowadzeniu podatku od tłuszczy bywa - za 21 koron. I nabyłam trzy masła. I jak się rozochocę, to jutro też kupię ze dwa. A co, tej!

Hadsten, 28.11.11

ps. A teraz na fotce Elvira i jej slynny tilbud z Roskilde (przeczytajcie sprostowanie Ani w poscie ponizej):


Image 1.jpg

Ale do rzeczy – z tym tilbudem to nie calkiem tak bylo. Otoz bylysmy sobie w Roskilde, kto byl to wie, ze miasteczko to sklada sie glownie z jednej ulicy. Na tej ulicy wiec wyhaczylysmy cukiernie, a na wystawie super ciasteczko o nazwie tilbud. No coz, jak go zwal, tak go zwal, dlaczego by nie tilbud. W dodatku cukiernia miala wystawione dwa stoliki na ulice – a to jest to, co tygrys Elvira lubi najbardziej! Popatrzylysmy na siebie rozumiejac sie bez slow i weszlysmy do srodka. Powiedzialysmy milej pani, ze chcemy dwie kawy i dwa tilbudy, i dostalysmy dokladnie to, co chcialysmy.

A pozniej w Hadsen poszlysmy z Wami do supermarketu...... wyobraz sobie moje zdziwienie, kiedy zobaczylam etykietke tilbud na co drugim produkcie. Bynajmniej nie ciastku! Ba, nawet nie na rzeczach do jedzenia! Stwierdzilam – bo inteligentna jestem, jak wiesz – ze cos tu nie gra, i chyba tilbud ma jakies inne znaczenie.... zapytalam, a dalej wiesz!

Gora tilbudy! (po baskijsku, ale poniewaz baskijski jest latwiejszy od dunskiego, kazdy od razu rozumie, co mam na mysli).



Dansk version:


Ania og Elvira ønsker at købe TILBUD eller danskernes nationalsport og selv en polyglot kan blive overrasket.


Dagens indlæg handler om en oplevelse i sommeren 2011, en sommer, som næsten ikke var en sommer i Danmark. I juli måned kom pigerne fra Bilbao, dvs. først tog de til Sjælland, så turede de Fyn og kom så på besøg til Hadsten. Vi tog dem endda med til Skagen, i hvert fald betyder Skagen det samme for danskere som Sopot eller Międzyzdroje gør for polakker eller San Sebastian for dem fra det nordlige Spanien. I kender det godt - en strand, et fyrtårn og frisk fisk. Regnen stoppede formentlig omkring kl. 4 om eftermiddagen, generelt var Elvira meget glad hele tiden, fordi hun kunne for anden gang i år bruge sit vintertøj. Og det var slet ikke i vinter! Men hvad med det gode tilbud, kan jeg høre jer spørge... På den næstsidste dag af pigernes besøg ønskede de at købe ind i supermarkedet rundt om hjørnet. De ville simpelthen gerne at købe en sød ting, som de fik i Roskilde på et konditori og som var utroligt lækker. De huskede navnet, mere eller mindre, de spurgte Kimek om det, men han kunne ikke finde ud af, hvad de ønskede. Senere forstod vi, hvorfor han ikke forstod dem. I ved, han er en typisk dansker. Hvis han hører en udlænding kæmpe med den danske udtale og producere en forkert lyd, så er hele ordet forkert og umuligt at forstå! Så pigerne holdt op med at udtale navnet 100% korrekt og løb gennem hylderne. De kom tilbage efter nogle minutter og vi vidste, at der var noget galt. Meget galt. De sagde at navnet, som de huskede, må have haft en anden betydning end de troede, fordi det navn sættes på mange produkter, endda somme tider på dem, der ikke må spises!


Historien var, at de gik en tur i Roskilde, som efter deres forklaring består af en lang gade, og så fandt de en meget interessant og formentlig superlækker kage i et konditorivindue, som hed TILBUD. De gik ind, bestilte to kopper kaffe og to tilbud og fik lige præcis hvad de ønskede sig!


Det var først i vores lokale supermarked i Hadsten at de fandt ud af, at navnet betød noget helt andet end “en lille lækker kage”.


Historien er også et bevis på, hvor svært og uforudsigeligt dansk kan være. Pigerne kender flere sprog og rejser meget. Men de vidste ikke, kunne ikke matche det uskyldige tilbud med noget specielt eller billigere end normalt.


Jeg mærker nu efter noget tid i Danmark, hvor stort, hvor vigtigt, hvor fascinerende ord det er. Hver uge tvinger ordet de fleste danskere til at læse reklamer og brochurer fra ende til anden, absorbere viden og planlægge strategier for tilbudsjagter på Lurpak smør, danske jordbær for 10 kr eller en sofa uden moms. Det er en nationalsport her. Og alle er tilbudsjægere. Dem, som kommer her for at bo, bliver smittet hurtigt, for spillet gør alle afhængige. Så tilgiv mig, venner, nu må jeg smutte. Nedenunder har Fakta min yndlingsappelsinjuice på tilbud.



Comments

1. On Wednesday, August 20 2014, 22:18 by Kim

Men det var en kold sommer!