Co za dużo to niezdrowo i nawet mnie nie zdarza się chodzić do muzeum 3 dni pod rząd, ale mus to mus. I to wszystko w pierwszy weekend ferii jesiennych!
Zaczęło się od wernisażu w Aros 11 października pod tytułem 'PAS DE DEUX ROYAL' (tytuł skojarzył mi się natychmiast z Mikusiem),który pokazał artystyczne dokonania duńskiej pary królewskiej, królowej Małgorzaty II i jej męża - księcia Henryka. Nie mówi się NIE, mając takie zaproszenie, nawet jak się nie jest Duńczykiem, czy fanem monarchii. Poza tym fajnie zobaczyć parę królewską i nie tylko, a potem chwalić się wszystkim naokoło, na przykład Jagience, Bo, albo Elwirze.
Książę Fryderyk, który nieudolnie naśladuje Kimusia ze swoim zarostem, wygłosił mowę na cześć swoich rodziców, a oni odczytali jeden z wierszy księcia Henryka - każde w swoim ojczystym języku.
Co do sztuki uprawianej przez parę królewską, to od razu powiedzieli w wywiadzie telewizyjnym, że rzucają się na żer lwom, więc raczej są świadomi swoich ograniczeń Powiem jedno, na pewno jest warto zobaczyć tę wystawę, bo nie wszystko jest do dupy, jak powiadają złośliwi krytycy z Kopenhagi, zresztą pewnie dlatego, że żadne tamtejsze muzeum nie wpadło na pomysł takiej wystawy. Moim zdaniem królowa zrobiła całkiem fajne ilustracje do 'Władcy pierścieni' w latach 70tych (duńskie wydanie ukazało się wtedy z nimi), akwarele, decoupache i może jeszcze scenografie.
Książę jest za to niezłym rzeźbiarzem, debiutował na Sculpures at the Sea 2009. I jak na Francuza przystało - poetą.
Tak się rozochociliśmy tym wernisażem, że w sobotę 12 października pomknęliśmy pożyczonym od Karoliny samochodem do Silkeborg do muzeum Jorna, bo Kimek chciał obejrzeć wystawę jego prac i Picassa. Tego drugiego każdy zna, ten pierwszy to znany artysta duński. Wystawa pokazała, że rzeczywiście byli bliskimi kumplami i się wzajemnie inspirowali, ewentualnie od siebie ściągali.
A oto próbka prac Asgera Jorna:
W niedzielę z kolei stwierdziliśmy, że co se będziemy żałować i poszliśmy do Godsbanen na wernisaż grafik i plakatów lokalnego artysty i komunisty, Thomasa Kruse:
Pierwsza i ostatnia wystawa jest szczególnie zalecana dla dziwaków uczących się duńskiego, bo można sobie dużo w tym języku poczytać.
I to wszystko na temat muzealnych przygód w tenże weekend. W sobotę po Silkeborg pojechaliśmy do Karoliny na urodziny, gdzie piliśmy, obżeraliśmy się i tańczyliśmy kankana i jezioro łabędzie i graliśmy w kalambury, których kilka haseł przejdzie do historii. Ale to juz, jak mawiał Kipling, całkiem inna historia!