A tymczasem w Danii...

To content | To menu | To search

Tag - Aarhus

Entries feed - Comments feed

Friday, February 13 2015

Tubylcza architektura czyli deja vu

Się okazuje, że po raz kolejny jestem świadkiem transformacji miasta, które mi się podoba, które regularnie odwiedzam i w którym ta transformacja polega na budowie nowej infrastruktury, estetycznej, zrównoważonej i przyjaznej mieszkańcom.

Widziałam jak Bilbao zmieniło się z zapyziałego szarego miasta, gdzie jeździło się z Zornotzy na rebajas w dynamiczne miasto kultury z Muzeum Guggenheima na czele. A potem Hamburg z projektem Hafen City, realizowanym do dziś. Albo Berlin, gdzie nagle w samym sercu miasta wyrosła nowoczesna dzielnica.


Rzut beretem mam teraz Aarhus z kilkoma ciekawymi projektami architektonicznymi, z których jeden, Aarhus Ø, przywodzi mi na myśl Hafen City właśnie. Bo też polega na przekształcaniu terenów przy samym morzu, konkretnie starego portu kontenerowego. Latem 2012 roku poszliśmy tam na inspekcję, właśnie budowali osiedle pod nazwą 'Góra Lodowa’:


_MG_5405.jpg


_MG_5421.jpg


_MG_5420.jpg


Dziś (to zdjęcia z inspekcji letniej) już jest zamieszkane, wygląda tak:




IMG_2944.JPG



IMG_2946.JPG



IMG_2948.JPG


i widać, że następny etap projektu już jest w budowie. Moim zdaniem najładniej budynek wygląda z daleka,


IMG_2959.JPG


ale nie przeszkodziło to w tym, by został Budynkiem Roku w tymże konkursie w kategorii HOUSING:


http://www.huffingtonpost.com/2015/01/30/building-of-the-year-2015-arch-daily_n_6581882.html



A propos konkursów i nagrody Mies Arch Award - najnowsze muzeum w Aarhus - MOMU


IMG_3290.JPG


jest na liście 40 projektów razem z trzema projektami zrealizowanymi w Polsce!


http://www.archdaily.com/597122/40-projects-shortlisted-for-the-2015-eu-prize-for-contemporary-architecture-nil-mies-van-der-rohe-award/


W maju okaże się kto wygra! Dobrze byłoby gdyby to był projekt z Warszawy. Piękny im wyszedł ten budynek…


Ps. Trochę więcej o tym projekcie pod nazwą 'Aarhus Wyspa' w starym porcie kontenerowym, gdzie stoi już Góra Lodowa i inne budynki, np. akademiki tutaj:


http://cphpost.dk/news/big-ambitions-for-a-new-waterfront-area-in-aarhus.10904.html


Reasumując - czasami nie jest tu aż tak nudno jak wieszczył mi Wesoły. Ale tylko czasami!




Tuesday, July 1 2014

Fetor w Waxies nad ranem, czyli fekaliada a la danesa

Pomysł do tego postu narodził się niestety dawno temu. Jednak wrodzony takt, wrażliwość, dobre maniery i niechęć do wchodzenia na drogę, jak to lapidarnie nazywała Kiera, fekaliady skutecznie mnie od publikacji odwodziły. Zniesmaczę wiele osób i rozwieję ich wyobrażenie o doskonałej duńszczyźnie zapewne, no ale dłużej już nie zdzierżę. Granice zostały przekroczone! Dania ma, jak wcześniej już pisałam, również swoją ciemną, brudną, odrażającą nawet stronę.

Chodzi mi o zachowania ludzkie w przestrzeni publicznej, w środkach transportu publicznego, restauracjach, pubach, przy stole, słowem tam, gdzie otaczają nas i obserwują inni. Chodzi mi o zachowania lekko odstręczające, natomiast tutaj traktowane jako naturalne, których nie należy się wstydzić czy tłumić. I nie chodzi o sprawę chodzenia nago, bardzo rozpowszechnego wśród Duńczyków - Piotr S. przed moim wyjazdem na północ: ‘’To prawda, że tam wszyscy chodzą nago po mieszkaniu?’’ Piotrze, kurde, nadal nie stwierdziłam znaczącego odchyłu od normy w tym względzie... Może mam za mało obiektów badawczych. Oczywiście, studenci na kampusie w Aarhus chętnie prezentują się nago przy okazji kapsejlads, takich ich juwenaliów, np.:



albo biegają w stroju Adama po uniwersytecie przy okazji Friday Bar. Ale na pewno nie wszyscy. A poza tym każdy, kto mnie zna, wie, że nagie ciało ludzkie odrażające dla mnie nie jest.

Nie będzie też o powszechnym kładzeniu nóg/stóp (czasem w butach) na przeciwległe siedzenia w pociągach i kompletne ignorowanie nowych podróżnych, którzy chętnie by usiedli. Ale o pociągach i autobusach będzie, bo podobnie jak w Poznaniu korzystam tu namiętnie z transportu publicznego.

DŁUBANIE W NOSIE

Zdarza się w pociągach i autobusach, bo Duńczycy mają tendencję do siadania samemu, a nie do dosiadania się. Często to dosyć humorystyczny obrazek, np. w autobusach SOLARIS jeżdżących po Aarhus - pod jednym oknem są pojedyńcze siedzenia, najbardziej pożądane, wszystkie zajęte, pod drugim podwójne siedzenia i w każdym rzędzie zajęte tylko jedno miejsce. I zawsze znajdzie się ktoś, kto uważa, że jest niewidzialny i dłubie zapamiętale w nosie..... To samo w pociągach. W kinie. W ostatnią sobotę byłam w największej w Europie kopalni wapienia, dziś dostępnej do zwiedzania jak Wieliczka i potem obejrzałam film na ich stronie, promujący jaskinię (zwróćcie uwagę na minutę 2:28):

http://www.monsted-kalkgruber.dk/en

PUSZCZANIE BĄKÓW

Też plaga transportu miejskiego. Naprawdę robią to nagminnie. W pubach jak już są napici, czasem śmierdzi jak w latrynie, to raport mojej znajomej, która pracowała w Waxies, piękna dziewczyna, pewnie miała napiwki na pęczki, ale nie dała rady, przez naprutych jak stodoła facetów, co przychodzą po północy i pierdzą w stołki, jeden obok drugiego (jej słowa). Sytuacja, która przelała czarę goryczy i przytrafiła się mnie - siedzę w pociągu do domu, może 2 minuty do odjazdu i naprzeciwko mnie siedzi pan, pewnie wraca z pracy, może trochę młodszy ode mnie, ogląda coś na iPadzie, którego trzyma w rękach na poziomie oczu, nogi w rozkroku. I nagle głośno puszcza bąka. W moją stronę. Bez drgnięcia powiek. Zero jakiejkolwiek reakcji z jego strony

W sumie może w/w nie powinno mnie tak dziwić. Pamiętam cały numer magazynu ‘Samvirke’ (kolorowa, ilustrowana gazetka dostępna w sieci supermarketów, która zawsze ma jakiś temat wiodący) poświęconego właśnie wypróżnianiu i czynnościom koło tego. Również tego, że puszczanie bąków jest zdrowe i zgodne z naszą fizjologią…

kupa1.jpg


kupa2.jpg

kupa3.jpg

….. ilustrującego różne typy stolca…..


kupa4.jpg

…. i instruującego jak siedzieć na toalecie….

DŁUBANIE W ZĘBACH

Pierwsza z rzeczy, którą tu zaobserwowałam i która doprowadza mnie prawie do wymiotów (o których w tym poście nie będzie mowy). Powszechne dłubanie w zębach po posiłkach przy stole... Wykałaczkami, które do tego zachęcają albo palcami. Robiąc ohydne miny i demonstrując stan jamy gębowej. Tym bardziej jest to bolesne, że robią to bliscy, znajomi, jak jesteśmy zapraszani na kolacje albo jeżdzimy gdzieś razem, itepe... Szczyt tego procederu zaobserwowałam w tutejszym ratuszu, jak byłam na jednym posiedzeniu, na który jest wstęp wolny. Po przerwie obiadowej politycy wrócili na salę i jedna pani, nie pamiętam z jakiej partii, wyjęła z torebki specjalny przybornik i zaczęła wydłubywać jedzenie różnymi przyrządami siedząc twarzą do publiczności! Kimek pytany, dlaczego tak robią, odparł, że chodzi o higienę jamy gębowej. No jestem za! Ale dlaczego przed moim nosem?! Od tego jest łazienka i lustro i ewentualnie szczoteczka do zębów!

I NA DESER, SPECJALNIE DLA JAGIENKI, EKSHIBICJONIZM.

Nie liczę tego wcześniej prezentowanego, na tych ich juwenaliach, bo to takie młodzieńczo-festiwalowe ciągotki do taplania się w błocie, kąpania w jeziorze, itepe. Ale z koleżanką Jagienką miałyśmy taką przygodę w pięknym miasteczku Ribe - idziemy główną uliczką obok najciekawszych atrakcji i małej rzeczki i na ławce siedzi starszy pan w bardzo krótkich spodenkach. To przykuło naszą uwagę, bo działo się to w połowie kwietnia, a nie teraz w pełni lata. No i w zwiąku z tym, że te rajtki takie krótkie, cały sprzęt wystawał i że się tak wyrażę, spoczywał na tej ławce. I moja przyjaciółka, na zabój zakochana w kraju Hamleta, spojrzała na mnie wstrząśnięta i powiedziała:’’Nie myślałam, że tu są ekshibicjoniści!’’ No cóż, parafrazując zakończenie pewnego filmu - nothing is perfect!

——————

STANKEN I WAXIES OM MORGENEN ELLER EKSKREMENTALIADA A LA DANESA

Ideen til dette indlæg blev desværre født for lang tid siden. På trods af min medfødte takt, sensitivitet, gode manerer og uvilje for at træde nogen over tæerne, og som Kiera rammende kaldte - fekaliada (ekskrementaliada) afskrækkes jeg effektivt fra at skrive det hele. Jeg må chokere en masse mennesker og måske bortfeje deres idé om den perfekte danskhed, men jeg kan ikke længere tåle det. Grænsen er overskredet! Danmark har også, som jeg har skrevet tidligere, en mørk, beskidt, ulækkert side.

Jeg taler om menneskers adfærd i det offentlige rum, i offentlige transportmidler, restauranter, barer, ved bordet, kort sagt alle steder, hvor vi er omgivet af og mødes med andre. Jeg mener opførsel, som er en smule afskrækkende, men her behandles som naturlig, som ingen bør skamme sig over eller undertrykke. Og det handler om at færdes nøgen, meget populært blandt danskere - Peter S. før min tur nordpå: “Er det rigtigt, at alle går nøgen rundt i husene?” Peter, for Søren, jeg stadig har ikke fundet signifikant empiri af standarderne i denne sag ... Måske har jeg heller ikke nok forskningsobjekter. Selvfølgelig er visse studerende på campus i Århus ivrige efter at præsentere sig selv nøgne, når de holder Kapsejlads, dvs. ved studenterfesten i maj (se billeder ovenpå) eller de løber i adamskostume ved universitetet, når der er Fredagsbar. Men bestemt ikke alle. Og desuden ved dem som kender mig, at den nøgne menneske-krop ikke er frastødende for mig.

Her vil jeg heller ikke skrive om at sætte ben / fødder (sommetider med skoene på) på det modsatte sæde i toget og fuldstændig ignorere de nye rejsende, der gerne vil sidde ned. Men lige et ord mere om tog og busser, fordi jeg ellers, ligesom i Poznan, bruger den offentlige transport med glæde.

Næse-pillen

Det sker i tog og busser, nok fordi danskerne har en tendens til at sidde alene, og helst ikke at sætte sig ved siden af en anden. Det er ofte et ganske humoristisk indslag, for eksempel i de SOLARIS busser fra Poznan, som kører i Århus - enkeltsæderne ved vinduet er de mest ønskelige, og skulle alle være besatte, vil de andre dobbeltsæder og hver række kun være besat ét sæde ad gangen. Og der er altid nogen, der tror, at de er usynlige og febrilsk piller næse ..... Det samme sker i togene. I biografen. Sidste lørdag var jeg i Europas største kalkmine, nu tilgængelig for besøg som Wieliczka og derefter så jeg på en reklamefilm på deres hjemmeside om kalkgruben (bemærk minut 02:28):

http://www.monsted-kalkgruber.dk/en

Prutning

Dette er også en plage i bytransporten. De gør det virkelig rutinemæssigt. I pubs, når de allerede er drukket som spænding, der lugter tit som i et latrin. Det hørte jeg fra en veninde, der arbejdede i Waxies, en smuk pige i øvrigt. Hun fik sandsynligvis masser af drikkepenge, men kunne ikke blive ved, på grund af over-fulde fyre, der kommer efter midnat og prutter i stolene, side om side (det var hendes ord). Den situation, der fik bægeret til at løbe fyldt og skete for mig var som følger: jeg sidder i toget på vej hjem, måske 2 minutter til afgang, og overfor mig sidder en fyr, sandsynligvis lige fra arbejde, måske lidt yngre end mig, ser noget på sin iPad, som han holder i hænderne på niveau med sine øjne, ben overskrævs. Og pludselig prutter han højt. I min retning. Uden at hans øjenlåg rører sig. Nul reaktion fra hans side ...

Måske bør det hele ikke komme som en overraskelse for mig… Jeg husker en udgave af magasinet "Samvirke" (farverigt, illustreret og meget oplysende magasin, der fås i Coop-kædens supermarkeder, og som altid har en ledende tema). Denne udgave handlede om afføring. Også om det faktum, at slå en prut er sundt og i overensstemmelse med vores fysiologi … (se billeder ovenpå, fra Samvirke)

Stange tænder

Den første ting, som jeg bemærkede her, og som næsten giver mig lyst til at kaste op (dog ikke nævnt i dette indlæg :)). Det er meget udbredt ved bordet at stange tænderne efter måltider ... med tandstikkere eller bare fingrene. Ved samtidig at gøre hæslige miner og demonstrere mundens tilstand. Det er særligt smertefuldt at kigge på, fordi det sker med venner, når vi er inviteret til middag eller når vi går et sted hen sammen, osv ... Toppen af denne praksis har jeg observeret i det lokale rådhus, hvor jeg var til byrådsmøde, hvor der er adgang for alle. Efter frokosten vendte politikerne tilbage til byrådssalen og en dame, jeg kan ikke huske hvilket parti hun var fra, trak fra sin pung en særlig værktøjskasse og begyndte at grave spiselige rester med forskellige instrumenter, mens hun sad overfor publikum! Kimek, da jeg spurgte ham, hvorfor hun dog gjorde sådan, svarede roligt, at det handler om tændernes hygiejne. Nååå, støtter det jeg også! Men hvorfor foran min næse?! Er der ikke et badeværelse og et spejl og måske er en tandbørste bedre til det?

Endelig som dessert, især for Jagienka, ekshibitionisme.

Jeg tæller ikke tidligere præsenterede fakta om deres juvenilia, ungdomsfester, fordi det er sådan en ungdommelig drift at rulle i mudderet, bade i søen, o.l. Men med min veninde Jagienka havde vi sådan et eventyr i den smukke by Ribe - vi går på hovedgaden ved siden af de mest interessante seværdigheder og en lille flod og på bænken sidder der en ældre mand i en meget korte shorts. Det fangede vores opmærksomhed, fordi det skete i midten af april, endnu ikke i fuld sommer. Oh og fordi disse shorts var så korte, at hele udstyr stak ud af dem, kort sagt, det hvilende på bænken. Og min veninde, lidenskabeligt forelsket i Hamlets land kiggede på mig chokeret og sagde: ''Jeg troede ikke, at der var ekshibitionister her! " Nå, for at omskrive en slutning af en film - intet er perfekt!


Tuesday, October 22 2013

Kulturalny weekend, czyli ferie jesienne w Danii

Co za dużo to niezdrowo i nawet mnie nie zdarza się chodzić do muzeum 3 dni pod rząd, ale mus to mus. I to wszystko w pierwszy weekend ferii jesiennych!

Zaczęło się od wernisażu w Aros 11 października pod tytułem 'PAS DE DEUX ROYAL' (tytuł skojarzył mi się natychmiast z Mikusiem),który pokazał artystyczne dokonania duńskiej pary królewskiej, królowej Małgorzaty II i jej męża - księcia Henryka. Nie mówi się NIE, mając takie zaproszenie, nawet jak się nie jest Duńczykiem, czy fanem monarchii. Poza tym fajnie zobaczyć parę królewską i nie tylko, a potem chwalić się wszystkim naokoło, na przykład Jagience, Bo, albo Elwirze.


_MG_9671.jpg

IMG_1563.jpg

_MG_9605.jpg

_MG_9619.jpg

_MG_9623.jpg

_MG_9577.jpg

Książę Fryderyk, który nieudolnie naśladuje Kimusia ze swoim zarostem, wygłosił mowę na cześć swoich rodziców, a oni odczytali jeden z wierszy księcia Henryka - każde w swoim ojczystym języku.


_MG_9654.jpg

_MG_9646.jpg

Co do sztuki uprawianej przez parę królewską, to od razu powiedzieli w wywiadzie telewizyjnym, że rzucają się na żer lwom, więc raczej są świadomi swoich ograniczeń ;) Powiem jedno, na pewno jest warto zobaczyć tę wystawę, bo nie wszystko jest do dupy, jak powiadają złośliwi krytycy z Kopenhagi, zresztą pewnie dlatego, że żadne tamtejsze muzeum nie wpadło na pomysł takiej wystawy. Moim zdaniem królowa zrobiła całkiem fajne ilustracje do 'Władcy pierścieni' w latach 70tych (duńskie wydanie ukazało się wtedy z nimi), akwarele, decoupache i może jeszcze scenografie.


_MG_9712.jpg

IMG_1584.jpg

IMG_1586.jpg

Książę jest za to niezłym rzeźbiarzem, debiutował na Sculpures at the Sea 2009. I jak na Francuza przystało - poetą.


IMG_1582.jpg  

IMG_1581.jpg

_MG_9704.jpg

_MG_9564.jpg

Tak się rozochociliśmy tym wernisażem, że w sobotę 12 października pomknęliśmy pożyczonym od Karoliny samochodem do Silkeborg do muzeum Jorna, bo Kimek chciał obejrzeć wystawę jego prac i Picassa. Tego drugiego każdy zna, ten pierwszy to znany artysta duński. Wystawa pokazała, że rzeczywiście byli bliskimi kumplami i się wzajemnie inspirowali, ewentualnie od siebie ściągali.


_MG_9760.jpg

A oto próbka prac Asgera Jorna:

IMG_1595.JPG

IMG_1594.jpg

IMG_1592.JPG

IMG_1591.jpg

IMG_1589.JPG

IMG_1588.JPG

W niedzielę z kolei stwierdziliśmy, że co se będziemy żałować i poszliśmy do Godsbanen na wernisaż grafik i plakatów lokalnego artysty i komunisty, Thomasa Kruse:


_MG_9908.jpg

IMG_1636.jpg

_MG_9937.jpg

_MG_9958.jpg

_MG_9961.jpg

IMG_1630.jpg

IMG_1628.jpg

IMG_1635.jpg

Pierwsza i ostatnia wystawa jest szczególnie zalecana dla dziwaków uczących się duńskiego, bo można sobie dużo w tym języku poczytać.

I to wszystko na temat muzealnych przygód w tenże weekend. W sobotę po Silkeborg pojechaliśmy do Karoliny na urodziny, gdzie piliśmy, obżeraliśmy się i tańczyliśmy kankana i jezioro łabędzie i graliśmy w kalambury, których kilka haseł przejdzie do historii. Ale to juz, jak mawiał Kipling, całkiem inna historia!

- page 4 of 6 -