A tymczasem w Danii...

To content | To menu | To search

Zaległy post czyli święta, święta i po świętach jak mawia ciotka Danka

Tego roku zima do Danii nie przyszła w ogóle, co mi nie przeszkadza, bo wszystkim wiadomo, że zimę toleruję tylko w górach, i to wtedy jak nikt mnie nie zmusza do durnych sportów typu jeżdżenie na nartach, desce albo rzucanie się śnieżkami... Poza tym trochę się bałam duńskich zimowych miesięcy, jak w Polsce przymrozi, to nie chce się wyściubiać nosa z chaty. A tu niespodzianka - klimat dużo bardziej umiarkowany, dużo słońca, deszczu też, ale mam kalosze, no i śniegu i mrozu jak na razie brak.

Zaobserwowałam też ciekawe tubylcze zwyczaje związane z przygotowywaniem się do wszelakich świąt albo zmiany pór roku. Pisałam już chyba wcześniej, że do Bożego Narodzenia szykowali się od początku października. Sklepy napakowali świątecznymi dobrami, w listopadzie rozwiesili wszędzie światełka, dekoracje, te swoje serca biało-czerwone, stroiki poustawiali, na każdym kroku można się było napatoczyć na świętego Mikołaja albo skrzata typu Nisse.

IMG_0314.JPG
IMG_0353.JPG

No i przyszły święta. Wigilia rodzinna przebiegła wesoło i z pląsami naokoło choinki, z czego najbardziej zadowolone były dzieci, czyli Maika i Aki :

_MG_9689.jpg


_MG_9649.jpg

W szczegółach wyglądało to tak - punkt pierwszy: kolacja, na którą zaserwowano kaczkę i indyka z ziemniakami, również w karmelu i czerwoną kapustą. Potem był deser czyli almond contest. Jest to danie z ryżu i bakalii z przewagą migdałów, w którym się chowa jeden migdał w całości - reszta jest pokrojona w drobne kawałeczki. Jest tego cała micha i każdy ładuje sobie na talerz potężną porcję, bo wtedy szanse na migdała są większe. Jak się na niego trafi, to nie wolno o tym mówić do momentu jak wszystko zostanie zjedzone. Mój brat, obecny na tejże wigilii, poinformowany przez nas o tym zwyczaju wcześniej, powiedział - zobaczysz, na pewno trafi na mnie. Było gorzej - w pierwszym kęsie już trafił mu się migdał i po mistrzowsku przechował go w buzi, konwersując grzecznie przy stole, co chwilę pytając na czym właściwie polega ten konkurs i kiedy można dać znać czy się ma migdała i czy go wypluć na talerzyk, czy w rękę i podpuszczając innych, że to oni na pewno mają go w buzi, albo jeszcze na talerzyku. Na koniec zademonstrował migdała i dostał prezent, bo taka jest nagroda. W tym roku były to kulki Mozarta. Potem jest chwila na tańce dookoła choinki i śpiewanie kolęd. A potem jest czas rozdawania prezentów i robienie pamiątkowego zbiorowego zdjęcia. A na koniec kawa i znowu słodycze... Na drugi dzień, czyli w pierwszy dzień świąt z powodu totalnego obżarstwa w wigilię je się dopiero lunch, np. o pierwszej. A że w święta było wyjątkowo słonecznie i ciepło, oprócz siedzenia przy stole i jedzenia, np. æbleskiver można było sobie pochodzić na fajne spacery.


IMG_0433.jpg

A po świętach, co mnie zdziwiło jeszcze przed sylwestrem, wszystkie dekoracje i światełka i skrzaty zniknęły. I od początku stycznia zimy w Danii już nie widać, bo wszyscy przygotowują się do wiosny i wielkanocy. I można kupić żonkile, tulipany, kwiatki wiosenne doniczkowe, świece w wiosennych kolorach i dekoracyjne jajka do powieszenia na gałązkach marki Royal Kopenhagen. Ale bazi teraz nie mają, bo tutaj sprzedaje się je w grudniu, na Boże Narodzenie.


011.JPG